15.01.2015

A ja pójdę swoją drogą.

Rodzi się dziecko. Krew z naszej krwi, kość z naszej kości. Niby odrębny byt, a jednak przez nas stworzony na swoje podobieństwo. I może nie od pierwszych chwil, może za rok, za dwa przyjdzie to, co nieuchronne. Zadasz sobie wtedy pytanie:

Kim ty będziesz, dziecko?



Lekarzem, farmaceutą lub prawnikiem. Będzie kultywować rodzinną tradycję i przejmie firmę jako 3 już pokolenie. Będzie wykształcone, mądre, zaradne i oczywiście bogate. Nie jakiś tam artysta plastyk, czy kucharz. Nie nauczyciel z marną pensją, ani ekspedientka. A już na pewno nie sprzątaczka.

W książce "Bojowa pieśń tygrysicy" Amy L. Chua autorka opisuje swoje doświadczenia z edukacją córek. Obie w wieku 3 lat rozpoczęły naukę gry na instrumencie. Każdego dnia musiały ćwiczyć, bez względu na humor, porę dnia, czy stan zdrowia (gorączka zwalnia z ćwiczeń tylko na 1 dzień). Jeśli któraś się buntowałą, matka stosowała niekiedy drastyczne metody, np. wystawiała dziecko w sweterku na mróz, by zmieniło zdanie. O dziwo dzieci dotrwały do końca edukacji, mało tego nauczyły się świetnie grać. Jednak po skończeniu szkoły tylko jedna z nich pozostała przy instrumencie, druga poczuła się wreszcie wolna.

Żelazna konsekwencja nie gwarantuje sukcesu. Zadaniem rodzica jest wspieranie rozwoju dziecka, a nie wyznaczanie ścieżki jego kariery. Zajęcia dodatkowe, czy to językowe, sportowe, czy artystyczne są doskonałym środkiem edukacyjnym. Pod warunkiem, że wybierzemy je razem z dzieckiem. Nie ścigamy się ze szczurami, ale pomagamy odnaleźć pasję. Jest wiele języków obcych, nie tylko angielski. Szachy to też sport, na równi z piłką nożną i pływaniem. Pozwólmy mu spróbować wielu rzeczy. To, że będzie rezygnować po chwili i wybierać kolejne nie jest złe. To wręcz bardzo dobrze, bo dziecko widzi, że w każdym momencie może się przekwalifikować i zacząć wszystko od nowa. Potem w dorosłym życiu nie załamie się jak mu interes nie wyjdzie, założy kolejny ucząc się na własnych błędach.

Podstawowym celem w życiu, jaki pokazuję swoim dzieciom jest szczęście. Marzę o tym, by moje dzieci były uśmiechnięte, radosne i spełnione. By potrafiły przekuć porażkę w sukces, bez popadania w depresję. By odnalazły w życiu pasję, bo ludzie z pasją są po prostu szczęśliwsi.
Nie myślę jaki zawód będą wykonywać. Cudownie jeśli będzie się on pokrywał z ich zainteresowaniami. Móc robić w życiu, to co się kocha i jeszcze na tym zarabiać to szczęście podwójne. Ale nawet jeśli mój syn będzie uśmiechniętym panem ze śmieciarki, a córka przemiłą panią za kasą w sklepie, nie pomyślę, że moim dzieciom w życiu nie wyszło. Bo wiem, że z odwagą podejmą nowe wyzwania, jeśli to coś przestanie ich zadawalać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz