25.01.2016

Do trzech razy sztuka.



"Do trzech razy sztuka" pomyśleliśmy i wskoczyliśmy do łóżka.

Odkąd sięgam pamięcią, zawsze chciałam mieć co najmniej troje dzieci. Oczami wyobraźni widziałam siebie w kuchni, w wymarzonym domu, przygotowującą czekoladowe ciasteczka dla krzątającej się pod nogami gromadki. Czekoladowe, nie jakieś tam owsiane. Cudowna mama i kochające ją (i siebie nawzajem) dzieci.
Zupełnie przypadkiem trafił mi się mąż, który chciał tak samo. 
Tak oto od niespełna roku jesteśmy rodziną wielodzietną.

Pierwszy syn choć był spokojnym dzieckiem, nauczył nas pokory. Życie nagle przestało być takie beztroskie. Ciężko mi było otrząsnąć się z pierwszego szoku. Teraz jestem prawie pewna, że miała poporodową depresję, a co najmniej solidny babyblues. Nie potrafiłam tak od ręki odnaleźć w sobie miłości do dziecka. Na szczęście miałam ogromne wsparcie ze strony najbliższej rodziny. Bez tego nie wiem, jak długo pogrążałabym się w czarnej otchłani rozpaczy. 
Po kilku miesiącach zaczęliśmy wychodzić na prostą. Wdrożyliśmy się w obowiązki rodziny. Było nam naprawdę dobrze. Po 4 latach poniosło nas. To był idealny moment.

Na świat przyszła Ona. Tego, co nastąpiło, nie spodziewał się nikt. Przetoczyła się przez nasz spokojny dotychczas krajobraz niczym tornado. Wywróciła wszystko do góry nogami. Książkowe high needs baby. Nieprzespane noce, niekończące się dni. 1000 bezskutecznych sposobów na usypianie, karmienie. Kręgosłup zmasakrowany od ciągłego noszenia. Wszystko, byle Ona była zadowolona. Z uporem maniaka do dziś, każdego dnia testuje nasze granice.
Jak to mówią, co nas nie zabije, to nas wzmocni, pomyśleliśmy i po kolejnych niespełna 3 latach na pokład dołączył Maluch.

Myślałam, że już wszystko wiem, zjadłam wszystkie rozumy, no dzieciowy level expert po prostu. Miałam wszystko zaplanowane, wiedziałam jak będę go karmić, jak usypiać. Metody na beztroskie rodzicielstwo miałam w małym paluszku. Gotowa byłam na wszystko, po przejściach z Nią. A tu kuku. Maluch wprowadził swoje rządy. Co prawda nie zdetronizował Królowej Niespodziewanych Reakcji, ale nie raz nie wiedziałam, o co mu właściwie chodzi. Najdziwniejsze jest to, że po 9 miesiącach bycia mamą 3 dzieci, nie mogę głośno powiedzieć, że więcej mieć nie będę.

Każde z innej parafii, choć z jednej matki i z jednego ojca. Teraz się przytulają, tłuką, tańczą razem, szczypią i wspólnie podają misiom herbatkę. Wiem, że gdy przyjdzie pora, staną za sobą murem. Jestem pewna, że podadzą sobie ręce, gdy będzie trzeba. O tym marzę. Tego chcę je nauczyć.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz