28.03.2015

To normalne, że się boisz.


Moja pierwsza myśl, gdy niemal 8 miesięcy temu zobaczyłam na teście 2 kreseczki? Nieee, trzeci poród! Ta myśl, co prawda na krótko, ale przyćmiła radosną nowinę. Dlaczego?


Za mną 2 ciąże, 2 naturalne porody. Bardzo do siebie podobne, jeden szybszy od drugiego. Wszystko przebiegało prawidłowo, wręcz wzorowo. Nawet na znieczulenie nie miałam czasu. Nie przeżyłam porodowej traumy. Mogłam swobodnie się poruszać, pić, jeść, mieć przy sobie męża cały czas. Piłki, drabinki, worki sako, wanny były na wyciągnięcie ręki. Spotkałam same kompetentne i życzliwe osoby. Na dodatek trafiła mi się 2 razy ta sama położna, zupełnie przypadkiem. Jeśli spotkamy ją i tym razem, chyba zostanie wróżką chrzestną :)

Wydawać by się mogło, że i tym razem nie mam się czego bać. Wiem, jak to wygląda (raczej średnio) i że wszystko będzie dobrze (myśi o krwotokach, zanikach tętna i takich tam skutecznie odsuwam daleko). A jednak strach rośnie proporcjonalnie do ilości dzieci. To taki paradoks, bo zazwyczaj największy jest lęk przed nieznanym, czyli pierszym porodem.

Więc o co ta afera?
Zdradzę Wam tajemnicę...

Poród boli. Jak cholera. Albo gorzej. 
Tylko tak mogę logicznie wytłumaczyć strach przed nim. Ból nie jest przyjemny. Nie ma w nim nic ekscytującego, mnie nie kręci. Jak ktoś myśli inaczej, to coś z nim nie halo. Na co dzień unikamy raczej samookaleczeń, nie łamiemy kończyn dla przyjemności i nie polewamy się wrzątkiem. A poród boli bardziej niż to wszystko razem wzięte. I uważam, że trzeba o tym mówić głośno z dwóch powodów. Po pierwsze, żeby oczyścić się duchowo po własnym porodzie, nie tłumić w sobie tych wszystkich emocji, odnaleźć się w nowej sytuacji. Po drugie, by oczekujące kobiety mogły oswoić lęki. Bynajmnije nie chodzi o roztaczanie wizji rodem z horroru, raczej o babską solidarność. Nie jesteśmy same. Mamy różne progi bólu, ale każda z nas przeżywa to samo. Choć niektóre porównują poród do puszczenia bąka, może troszkę większego niż zwykle :)
Ja miałam szczęście. Moja doświadczona porodem dwukrotnie siostra nie ukrywała przede mną swojego bólu, powiedziała mi dokładnie tyle, ile powinnam wiedzieć, nie straszyła i nie robiła z siebie superwoman. Warto rozmawiać. Dużo mi to dało, byłam spokojniejsza. Teraz nie wstydzę się mówić koleżankom przy nadziei o szczegółach własnych doświadczeń, jeśli tylko pytają.

Podobno są laski, które przeżywają mistyczne uniesienia, przenoszą się w jakiś inny wymiar w czasie rozrywających ciało skurczów, ale żadnej osobiście nie spotkałam. W poprzedniej ciąży postanowiłam nawet zostać taką i słuchałam płyt do autohipnozy na czas porodu. Miało mi to zapewnić spokój i uśmiech na twarzy nawet w końcowej fazie porodu. Na nic się to jednak zdało, bo zazwyczaj w czasie sesji zasypiałam. 

Ale nie bój się kobieto! Urodzisz czy się tego boisz czy nie. Nie ma innego wyjścia, dosłownie. Zmasakrujesz swoje ciało lekko, upocisz się, może zemdlejesz. A już po kilku godzinach/dniach/miesiącach/latach zapragniesz znów być w ciąży. 


2 komentarze:

  1. Ja boję się bardzo.. jeszcze parę miesięcy, a strach narasta z dnia na dzień.
    Pozdrawiam serdecznie, MÓJ BLOG/ KLIK :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli to pierwsza ciąża, nie ma się czego bać. Choćbyś chciała, nie wyobrazisz sobie jak to jest. Jeśli kolejna, cóż... Moja już trzecia, a nie wykluczam kolejnej :)

      Usuń